Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Czytaj więcej…

Zrozumiałem

 

   Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii w celu dostosowania naszego serwisu do indywidualnych potrzeb czytelników. Mogą też stosować je współpracujące z nami firmy. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies.

 

   Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej  Polityce prywatności.

 

   21 października 1963. Mała wieś, jakieś 20 km od Lublina. Ok. 15.00 pod jedno z położonych z boku wsi gospodarstw podchodzi szeroką tyralierą 35-cio osobowy, specjalny oddział milicji. Są w pełnym wyposażeniu bojowym, hełmy z napisem ZOMO, w rękach karabiny Kałasznikowa. Słuchając rozkazów dwóch dowodzących nimi cywili, funkcjonariuszy SB, otaczają zabudowania. Gdy są już blisko, ze stodoły wychodzi schludnie ubrany, w sile wieku mężczyzna. Przez chwilę zachowuje się jak gospodarz posesji, rozgląda się pytającym wzrokiem po zbliżających się milicjantach, jednak po wezwaniu do poddania się zaczyna uciekać.


   Z trzymanej w ręku teczki wyszarpuje pistolet, ostrzeliwuje się, kluczy między zabudowaniami. Po chwili w kierunku milicjantów rzuca granat, potem kolejny, żaden nie wybucha. Kilkadziesiąt metrów od stodoły dosięga go pierwsza seria, po kilku jeszcze chwiejnych krokach następne.Umiera zanim dobiegną do niego milicjanci, zanim zaczną go kopać i wrzeszczeć żeby rzucił broń. Zanim zabiorą go do ciężarówki i zawiozą do Lublina, do Akademii Medycznej, skąd w tajemnicy przeniosą ciało na cmentarz przy ul. Unickiej.
  
   Umiera… sierżant Józef Franczak ps. „Lalek”, członek AK i WiN, ostatni ukrywający się z bronią w ręku żołnierz Niepodległej Rzeczpospolitej. Podkomendny legendarnych dowódców, mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, mjr. Zdzisława Brońskiego „Uskoka”.

   Przez następne prawie 30 lat będzie tak samo zapomniany jak jego dowódcy i towarzysze broni, jego historia przeinaczana, a sam będzie nazywany w publicznych publikacjach bandytą i mordercą.

Ciągle ta Niepodległość


  
Zagadnienie walki o utrzymanie lub odzyskanie niepodległego bytu państwowego jest obecne w naszej historii od kilku wieków. Tak naprawdę od Konfederacji Barskiej, jeszcze może nie w pełni Powstania Narodowego, ale na pewno zrywu niepodległościowego, którego celem było ratowanie podupadającej Rzeczpospolitej. Trzy kolejne powstania narodowe, Kościuszkowskie, Listopadowe i Styczniowe, pomiędzy nimi krótki bardzo okres wolności w sojuszu z Napoleonem, zakończony wraz z jego klęską, pozostaną na zawsze w naszej pamięci. Wybuch I Wojny Światowej wraz wymarszem I Kompanii Kadrowej Legionów Józefa Piłsudskiego, ponad czteroletnie wysiłki zakończone proklamowaniem niepodległego państwa 11 listopada 1918, praktycznie nieprzerwanie toczona wojna o granice do 1921 roku to chyba jeden z najpiękniejszych fragmentów naszej historii. Niecałe 20 lat niepodległości przerywa IV Rozbiór Polski, niemiecko-sowiecka agresja i kolejna okupacja. Kiedy w czerwcu 1941 zaborcy biorą się za łby, budowane w konspiracji Polskie Państwo Podziemne szykuje się do kolejnego powstania, realizowanego potem falowo w ramach Akcji „Burza”, od wiosny 1944. Potęga sowiecka rozgniata jednak polski opór, wybija lub aresztuje opornych, narzuca Polakom władzę własnej agentury, na kolejne prawie 50 lat. Dopiero rozpad ZSRR, kompletna klapa najbardziej krwawego z utopijnych systemów politycznych pozwala nam, po raz pierwszy w historii prawie bezkrwawo, odzyskać niepodległość.

   Jeśli przyjąć, że co ok. 20 lat pojawia się nowe pokolenie, to patrząc wstecz od dnia dzisiejszego, za niepodległość walczyło i umierało ponad 11 kolejnych pokoleń Polaków. Niemalże nieprzerwanie, przez ostatnie prawie 220 lat Niepodległa Rzeczpospolita stanowiła dla milionów naszych przodków cel i wartość życia. Czy chcielibyście ich teraz zapytać, czy było warto? A jeśli tak, to w jakim języku zapytacie?

Narodowe Święto Niepodległości


  
11 listopada 1918 roku, pod wieczór, niemalże w kilkanaście godzin po przybyciu do Warszawy, Józef Piłsudski otrzymuje od Rady Regencyjnej pełną władzę wojskową, co w praktyce oznaczało całą władzę. Do dziś historycy kruszą kopię o to, dlaczego właśnie ten dzień został prawie dwadzieścia lat później wybrany Świętem Niepodległości. Działo się wtedy dużo, i wcześniej, i później. Datę wybrano bowiem symbolicznie, i z symbolicznego powodu – otóż późnym wieczorem 11.11.1918, przed chwilką mianowany Naczelny Dowódca Wojskowy Józef Piłsudski nakazał telegraficznie powiadomić wszystkie dostępne tą drogą rządy państw europejskich o „wskrzeszeniu istnienia Państwa Polskiego”. Była to, delikatnie mówiąc, deklaracja na wyrost – ale niezłomna wola, upór i determinacja przekuła tą deklarację w rzeczywistość. To ten symbol – powiadomienie świata o odzyskaniu niepodległości – uznał w kwietniu 1937 roku Sejm II Rzeczpospolitej za moment przełomowy. Najważniejsze dla Polaków, radosne i dumne święto, zabronione w czasie okupacji niemieckiej i sowieckiej, przywrócił Sejm PRL 15 lutego 1989 – na kilka miesięcy przed ostatecznym upadkiem rządów sowieckiej agentury w Polsce, i kolejnym – ostatnim jak do tej pory – odzyskaniem pełnej niepodległości i suwerenności.

Narodowe Święto Niepodległości w zamiarze jego pierwszych twórców miało być świętem wszystkich walczących o tę szczególną wartość – nie tylko tych z 1918 roku, ale wszystkich. Konfederatów, Powstańców, Legionistów, obrońców Polski z 1920, po równo ślązaków, Wielkopolan i tych z Kongresówki, kresowiaków i Małopolan. Przez te wszystkie lata od 1937 roku grono to się znacznie powiększyło. Gdzieś tam z góry, znad chmur i obłoków, patrzą dzisiaj na wywieszone polskie flagi, na defiladę, na dzieciaki z chorągiewkami Obrońcy Westerplatte, Powstańcy Warszawscy, oficerowie z Katynia, AK-owcy i chłopcy z NSZ. Patrzy też zapewne Józef Franczak „Lalek”. Co chcielibyście mu powiedzieć w dniu 11 listopada?

Suplement


  
Niepodległość nie jest nam dana na zawsze. Są różne formy zależności, jawne i ukryte, bolesne i łagodne. Są też różne drogi do szczęścia. Musimy jednak pamiętać, że podstawowe wartości i swobody może nam zapewnić tylko własne, niepodległe państwo. Państwo, w którym sami będziemy decydować w uczciwych wyborach, które zapewni nam bezpieczeństwo i możliwość rozwoju, które będzie sprawiedliwie i dobrze rządzone.

   Pokolenia naszych przodków doskonale to rozumiały, dbały o to, walczyły, i jeśli się naprawdę nie dało inaczej – za to umierały. Nie ustrzegliśmy się błędów. Nieraz nie starczyło siły. Ale 11 listopada ma nam przypominać, że i wygrywać potrafimy pięknie. A przede wszystkim, że warto o wygraną się postarać. Kto, prócz garstki, wierzył naprawdę w 1914, że polskie państwo się odrodzi? Kto, prócz garstki, wierzył w 1985, że komunizm upadnie i odzyskamy niepodległość? A kto dziś naprawdę wierzy w Niepodległą Rzeczpospolitą?

/Paweł Wasążnik/


Kontakt

 

  • Związek Strzelecki Rzeczypospolitej,
    94-056 Łódź
    ul. Kostki Napierskiego 6 m. 1
  • Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
  • wkrótce